X-COM: Enforcer
Z shotgunem na tych przebrzydłych kosmitów, którzy porwali siostrę Muldera? Czemu nie! W końcu trzeba sobie jakoś osłodzić przeciągające się oczekiwanie na FPP-a X-COM: Alliance.
NIE MYŚL, JENO STRZELAJ
Fani UFO: Enemy Unknown poczują się zawiedzeni po lekturze niniejszej zapowiedzi. Producenci obiecują bowiem, że X-COM: Enforcer będzie miał w sobie tyle strategii co kolejne części przygód silikonowej Lary. Jednym słowem – na rynek trafi nowy shooter TPP opowiadający o walkach ludzkości z łajtłapowatymi kosmitami. Jego główną zaletą ma być piękna grafika napędzana silnikiem Unreal Tournament. Zaprojektowane z pietyzmem postacie, spore poziomy, morze ognia i świetna gra świateł spodobają się każdemu miłośnikowi leciwej panny Croft.
Enforcer, czyli główny bohater, jest androidem zaprojektowanym w tajnych laboratoriach X-COM (organizacja zajmująca się zwalczaniem, badaniem i porywaniem kosmitów) jeszcze podczas trwania pierwszej wojny kosmicznej, słynnej UFO Defence. Spisuje się znakomicie we wszystkich środowiskach, niezależnie od inteligencji przeciwników i ich ilości. Zainstalowano w nim strzelbę laserową, stanowiącą podstawowy środek dezaktywacji szarych, wyłupiastookich przybyszów z gwiazd, a także oprogramowanie umożliwiające wykorzystanie tuzin innych narzędzi śmierci (m. in. Blade Launcher, Flame Thrower, Freezer, VibroBlade XL, Fusion Rifle), każda z czterema możliwymi upgrade’ami. Trzeba je tylko znaleźć bądź… wynaleźć. Otóż podczas gry Enforcer zbiera Data Points, które po zakończeniu poziomu inwestuje w badania. W ten sposób wynajduje wspomniane ulepszenia, które zwiększają siłę rażenia jego sprzętu. Trzeba się więc rozglądać dokoła, zwłaszcza że po ziemi walają się standardowe dla futurystycznych gierek dodatki, takie jak czapka niewidka, energetyczna tarcza ochronna czy atak orbitowy.
Znakomite uzbrojenie ma pozwolić Enforcerowi na przejście 40 przygotowanych uprzednio misji (plus pięciu bonusowych, przyznawanych w zamian za ukończenie gry na każdym z poziomów trudności), rozwijających rzekomo ciekawą i miejscami zaskakującą historię, jaką przygotowali autorzy programu. Zaprezentują ją liczne przerywniki filmowe, nad którymi realizatorzy pracowali niemalże rok. Przeciwników będzie zaś około 20 rodzajów, większość znana z poprzednich części serii. Sectoidom i Snakemanom towarzyszyć więc będą np. Sectopody i Chryssalidzi. Co ważne, pod względem ilości kosmitów jednocześnie atakujących gracza, X-COM: Enforcer przypominać będzie KISS Psycho Circus: Nightmare Child tudzież Serious Sama. Nie jeden, nie dwa ufoki, ale kilkanaście naraz! Tak, aby rzeźnia była jeszcze większa.
W SIECI SZALEŃSTWA
Nie zabraknie też trybu multiplayer. Autorzy przygotowali tryby Deatchmatch oraz Cooperative oraz zbalansowali bronie w ten sposób, że każdą z nich można dezaktywować przy pomocy innej. Nie zabraknie mutatorów pozwalających zmienić ustawienia gry ze zwykłej strzelaniny w czystą rozwałkę bądź w bardziej stonowaną, a wręcz taktyczną rozgrywkę dla lubiących nieco pomyśleć na polu walki. Ogółem w podstawowej wersji gry pojawi się 16 map, kolejne dostępne będą już niedługo na www.xcomenforcer.com. Na koniec warto wspomnieć o narzędziach, jakie programiści wykorzystali przy produkcji programu. Wiele elementów X-COM: Enforcer przygotowali na dołączonych do kodu Unreal Tournament edytorach, jednak katowali też Microsoft Visual C++ 6.0, 3D Studio Max & Character Studio, Maya oraz Adobe Photoshop.
Jednak czy gra okaże się przebojem? Cóż, o plakietkę „hit” może być trudno, gdyż X-COM: Enforcer z pewnością zawiedzie wszystkich miłośników serii, oczekujących jakiejś sympatyczniej strategii. Z pewnością też nie zastąpi znakomicie zapowiadającego się X-COM: Alliance. Z drugiej jednak strony nie widzę przeciwwskazań, by omawiana gra miała nie spodobała się miłośnikom akcji.